Strona:Złoty Jasieńko.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wolne żarty, ale jegomość mnie szpieguje, to nie ładnie.
— Gdybym to czynił — mnie wolno, a ty nie potrzebujesz się taić przed przyjacielem.
— Jeszcze do jakiegoś czasu potrzebuję — odezwał się Wilmuś. A teraz rączki całuję i... na piwo.
— Czekaj! czekaj, zapłacę piwo, chodź do mnie.
— Jegomość mnie weźmiesz na spytki.
— Nie — ale mi tęskno na duszy samemu, a od matki długo cię nie oderwę, chodź. I pociągnął Wilmusia do siebie, na dole w szynku zamówiwszy dwa kufle dubeltowego marcowego, aby gościa od serca uraczyć.


Ktokolwiek jest tak szczęśliwym lub nieszczęśliwym że ściągnie na siebie oczy i uwagę ludzi dolą czy niedolą, musi się na to przygotować że będzie służyć za materyał do tworzenia rozlicznych poematów. Jak to słusznie poniekąd mówił Tramiński, wiele rzeczy w życiu są zagadkami dla tych, co na nie zdala poglądają, każdy więc to enigma rozwiązuje na swój sposób. Tworzy się z tego historyj tysiące, z których potém, gdy w podania przejdą, niech-że kto będzie mądry dobadać się prawdy?