Strona:Złoty Jasieńko.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

znam, puścić do domu żmiję to mała rzecz, puścić psa to się przywiąże, on nigdy.
To mówiąc, Simson wstał zaczerwieniony.
— Ale bo wy do niego żal macie? odpowiedział Sebastyan.
— A mam żal! i jak nie miałbym go czuć? ten człowiek rękę co go karmiła kąsał. Wiész jegomość? u nas mówią: gdy kogo człowiek kocha a sądzi, nie dawaj wiary, gdy kogo nienawidzi, słuchaj. Miłość robi ślepym a ból i żal daje drugie oczy.
Simson rozśmiał się boleśnie, podał rękę Sebastyanowi który milczał i wyszedł. Stary rzeźnik długo chodził po izbie rozmyślając i w duchu panu Bogu dziękował że go ocalił.
— A no popatrzcie — mówił do siebie — że te kobiéty mają delikatniejszy węch od nas, mnie się to licho podobało a baby zaraz poczuły fałsz. Polcia powiedziała na niego komedyant, no i trafnie. Człowiek starzeje i głupieje, nie ma już co robić na świecie, gdy nikomu wierzyć nie można.
Z temi to myślami chodząc nazajutrz, spotkał się z Tramińskim i zaprosił go do siebie, żal mu było starego którego poczciwéj łatwowierności nadużywając, mógł mecenas posługiwać się nim jak narzędziem; czuł się w obowiązku nawzajem go ostrzedz.
W szaréj godzinie przysunął się Tramiński i natychmiast posłano po piwo. Sebastyan zużyt-