Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Maurycy okazał zdziwienie.
— To być nie może — rzekł.
— Sam zobacz... To te same spinki, które ci dałam na imieniny i co ci się wydały takie ładne.
W istocie były ładne.
Każda z tych spinek przedstawiała malutką podkowę końską, której gwoździe naśladowało kilka drobnych turkusików.
Maurycy zmarszczywszy brwi, zapytał sam siebie z cicha
— Co się z tą spinką stało? Miałżebym jej zapomnieć w mankiecie koszuli spalonej dzisiejszej nocy? Czyżbym ją zgubił w grobowcu na cmentarzu albo w powozie?
Naturalnie, na zapytania te nie było odpowiedzi.
— A jednak zdawało mi się z pewnością, że je wyjąłem...
— Źle ci się zdawało i przykro mi, żeś tak źle pilnował spinki, którą ci darowałam.
— E, moja kochana, mnie więcej przykro, niż tobie! Chętnie zapłaciłbym trzy razy tyle, co warta, byleby ją tylko znaleźć. Może się tylko zarzuciła... Szukajmy jeszcze...
Oktawja i Maurycy wrócili do pokoju sypialnego i przeszukali dokładnie wszystko.
Nic nie znaleźli.
Maurycy wydawał się tak zmartwionym, że Oktawja powiedziała do niego:
— Przecież sądzę, że nie martwisz się z tego powodu. Jest to zresztą bardzo małe nieszczęście i łatwo może być wynagrodzone. Jubilerów w Paryżu nie brak. Za jedną zgubioną spinkę można mieć dziesięć innych. Najważniejszą jest rzeczą, czy masz inne na dzisiaj.
— Mam.
— Jakież one są?
— Z perłowej masy.
Oktawja zrobiła pogardliwą minę.
— Z perłowej masy!... — powtórzyła. — Spinki z perłowej masy! I ty myślisz, że ja ci pozwolę wyjść z takiem paskudztwem u rękawów? Nigdy w życiu! Mógłby cię wziąć kto za bankruta, który swoje świecidełka zastawił, aby pójść na śniadanie do mleczarni. Jeszcze czego! Ja chcę, aby mój pan miał szyk milionera!... Za okna spinki z perłowej masy! Ja ci swoich pożyczę!
— No, a ty?
— Ja, powróciwszy do domu, wezmę inne! Pod futrem nie widać mankietów. Patrzajno, jakie ładne.
— Prześliczne!
— Czy ci się podobają?
— Bardzo... Uważam, że są wykwintne pod względem gustu, bardzo bogate, a zarazem bardzo skromne.
— No, to zamiast je pożyczyć, ja ci je daruję!