Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Człowiek, którego stróż nazwał Cabirolem, był podmistrzem w owym warsztacie, gdzie pracowali jego towarzysze.
Szedł naprzód, inni za nim gęsiego.
Nagle zatrzymał się naprzeciw wielkiego grobowca w stylu gotyckim, do którego prowadziły drzwi z otworem w kształcie trójliścia i krzyknął przeraźliwie.
— Co takiego — spytał robotnik, który szedł tuż za nim.
Podmistrz rękę wyciągnął ku ziemi.
— Patrz... — odezwał się głosem drżącym.
— Cóż to? — mówił dalej robotnik — a to jakby krew?
— A tak — prędko odpowiedział Cabirol — to krew, ale skąd?
Trzeci robotnik zbliżył się do grobowca.
— Stąd! — wykrzyknął, wskazując na próg z czarnego marmuru, przy którym widać było strugę skrzepniętej krwi.
— Co to znaczy? — szepnęło dwóch czy trzech robotników.
— Niech diabli mnie porwą, jeśli wiem, ale musimy się dowiedzieć — powiedział Cabirol i wspiąwszy się na palce, przyłożył oczy do drzwi żelaznych grobowca.
— Widzicie tam co? — zapytały ciekawe głosy.
— Nic, nic.
— A jednak to stamtąd.
— Widzę tę ścianę naprzeciw, może z drugiej strony będzie lepiej...
— Poszukajmy...
Mówiąc to, robotnicy otoczyli grobowiec dokoła.
Grobowiec był dość wysoki, rozmiarów majestatycznych i zajmował przestrzeń około dwudziestu ośmiu do trzydziestu łokci kwadratowych. Ściany boczne, tak samo, jak i drzwi, zaopatrzone były w otwory, lecz otwory te znajdowały się tak wysoko, że zajrzeć w nie nawet olbrzym nie mógłby. Jednak łatwo było dać sobie z tem radę.
— Podstawiajcie plecy! — rozkazał Cabirol.
Jeden z robotników, ciekawością pałający, czem prędzej stanął przy ścianie i podstawił grzbiet. Podmistrz wlazł na tę zaimprowizowane schody, uchwycił się za płaskorzeźbę i dosięgnąwszy otworu przesunął przezeń głowę. Nagle wykrzyknął, rzucił się w tył i padł blady jak śmierć, wargi mu drżały, twarz wyrażała zgrozę...
Robotnicy otoczyli go natychmiast, a na widok tak wyraźnego przestraszenia, sami stali zastraszeni. Strach wysoce jest zaraźliwy, sami bali się, nie wiedząc czego. Nareszcie jeden z nich spytał niepewnym głosem:
— Cóż tam jest?
— Kobieta.
— Kobieta? — powtórzyli czterej robotnicy.
— Tak.
— Nieżywa... zabita!...