Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/468

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ła. Zdawało się jej, że usłyszała lekkie westchnienie. Czyż to złudzenie?
Kto mógł westchnąć przy niej? w tym pokoiku, gdzie była z trupem sama? Zwróciła się do łóżka, a tu czekał ją zdumiewający widok. Symeona, wciąż śmiertelnie blada, ale z otwartemi oczyma podnosiła się powoli i oglądała się dokoła wzrokiem zdziwionym.
— Cud! — krzyknęła zakonnica, rzucając się do drzwi. — Cud! nieboszczka ożyła!
Nie, cudu nie było. Kwas pruski, niedostatecznie skoncentrowany przez Verdiera, niedoświadczonego chemika, wywołał letarg, długi straszny, podobny do śmierci, ale nie śmierć.
Symeona, za którą pomścić się chciał Paweł de Gibray, żyła i teraz żadne niebezpieczeństwo jej nie groziło.

★ ★ ★

Rozstaliśmy się z agentką w chwili, ggdy ręką pewną szarpnęła za dzwonek przy furtce pałacyku, w którym mieszkał mniemany kapitan Van Broke. Po kilku sekundach w furtce otworzyło się okienko. Z okienka wyjrzała głowa. Był to Dominik, niemowa.
— Do kapitana Van Broke! — rzekła agentka tonem śmiałym, stosowanym do jej męskiego ubrania. Dominik słyszał, ale mógł odpowiadać tylko na migi, a w okienku trudno było pantominą rozprawiać. Niezrozumiałemi dźwiękami dawał poznać swoje kalectwo, kręcił przecząco głową, co miało znaczyć: Proszę iść sobie nie ma nikogo.
Pani Rosier wcale to jednak nie zrażało.
— Wiem, że wasz pan jest w domu — odparła. — Muszę się z nim widzieć koniecznie. Pilny interes, bardzo pilny, przychodzę z ulicy Navarin, od pana Maurycego.
Usłyszawszy imię Maurycego, niemowa zamknął okienko i pośpieszył furtkę otworzyć. Aime Joubert weszła na podwórze. Teraz się już upewniła, że nie myliła się wcale. Wpuścił ją niemowa, a niemowa również odbierał pieniądze u Rotszylda za przekazem, przysłanym z Hiszpanii. Więc musiała być u Lartiguesa, albo u Verdiera. Wątpić było niepodobna. Dominik dał jej znak, ażeby poczekała.

L.

Lartigues i Verdier zupełnie spokojnie przestawszy myśleć o wszelkich kłopotach, grali ze sobą w szachy.
Słyszeli dzwonek, wiedząc jednak, jak Dominik jest ostrożny i że można nań zupełnie polegać, sądzili, że przychodzi ktoś od które-