Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/440

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ależ powiedz mi pani...
— Tu ani słowa. Minuty tyle warte co godziny. W drodze panu opowiem.
Naczelnik wziął kapelusz i poszedł za agentką. W prefekturze zastali dyżurnych agentów i pojechali na bulwar Temple.
W drodze Aime Joubert opowiedziała po krótce i skończyła temi słowy:
— Widzi pan, że miałam słuszność, gdym prosiła o pilnowanie przedmieścia św. Honorego.
Naczelnik sam to zaraz przyznał w myśli, ale nic nie odpowiedział.
Na końcu bulwaru ulicy Turbigot, obok bulwaru, Aime Joubert kazała stanąć karecie w której jechali agenci wyszli.
— Meunier — rzekł naczelnik do inspektora — weź czterech ludzi i idź do domu pod nr. 18 na ulicy Berangera, to będzie poza domem nr. 41 od bulwaru Temple. W tym domu są dwa wyjścia. Pilnujcie z tej strony, ażeby nikt nie wyszedł. Uprzedźcie stróża.
— Dobrze panie naczelniku — odpowiedział inspektor.
Wziął czterech ludzi i poszedł spełnić polecenie naczelnika. Naczelnik znów wespół z panią Rosier i innymi agentami poszedł na bulwar. — Sylwan Cornu i Galoubet znajdowali się wciąż jeszcze na swych stanowiskach.
— Jest co nowego? — spytał naczelnik, podchodząc do nich.
— Nic — odpowiedział Galoubet. — Nic się nie ruszyło. Nikt nie wyszedł.
— Napewno to wiesz?
— Tak, ani na minutę nie spuszczałem oczu z bramy.
— No, to będziemy go mieli.
Naczelnik policji śledczej stanął przy bramie pod nr. 41; była zamkniętą. Przechodnie na ulicy coraz rzadszymi się stawali. Teatr się skończył, zamykano kawiarnie. Naczelnik dwa albo trzy razy zapukał do drzwi trzciną, mówiąc przez zęby:
— Pamiętam, że od tej strony nie ma odźwiernego, że Meunier usłyszy, jak się dobijam i przyśle go, ażeby otworzył.
W tejże chwili na pierwszym piętrze otworzyło się okno i wyjrzała głową jakiegoś lokatora. Naczelnik usłyszawszy otwieranie lufciku podniósł głowę i spytał:
— Zapewne pan u siebie w domu?
— Tak.
— Czy tu stróża nie ma?
— Niema. Stróż jest od ulicy Berangera dla obu bram.
W tejże prawie chwili otworzyły się drzwi. Inspektor policji kazał odźwiernemu otworzyć od strony bulwaru.
Kiedy furtkę otworzono, naczelnik policji wszedł z panią Rosier i agentami i rzekł do odźwiernego.
— Wiesz kto jesteśmy?