Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dwóch ludzi podniosło trupa położyło na nosze u drzwi grobowca, a grube rogóżki zasłoniły ciało przed wzrokiem ciekawych.
— Panowie — odezwał się sędzia śledczy.
— Oglądamy drugą zbrodnię, niemniej dziwną, niemniej tajemniczą niż pierwsza. Ta kobieta bez wątpienia przyszła się tu modlić. Płakała, klęczała zapewne przed tym ołtarzem, kiedy ją ugodzono zdradziecko. Walka była straszna, te krzesła poprzewracane włosy mordercy w ręku ofiary, wszystko to świadczy o tem wymownie. Co kierowało mordercą? dowiemy się tego, myśleć teraz, że była to raczej zemsta, niż chciwość. Zdaniem majem, morderca zabił nie po to, aby okraść.
— Panie sędzio! — odezwał się agent Martel — niech pan sędzia spojrzy!
— Cóż takiego?
— Kapliczka z figurkami i kopułka na ołtarzu otwarte sanctissimum, gdzie chowa się przenajświętszy Sakrament... kluczyk w zamku.
Agent pokazywał drzwiczki kapliczki, stojącej na ołtarzu. Gibray przystąpił, otworzył miniaturowe drzwi i zajrzał.
— Tu nie ma nic — rzekł — ale niezawodnie coś stąd zabrano, bo na kurzu wyraźne są ślady palców. Wszystko to trzeba zapisać do protokółu.
Jodelet podnosił lichtarze jeden po drugim, ażeby zobaczyć, czego nie schowano pod niemi. Oględziny te nie dały żadnego rezultatu. Sędzia śledczy zwrócił się do komisarza dzielnicy Pere Lachaise.
— Zdaje mi się, że mówił pan, iż zawołany ślusarz nie mógł otworzyć drzwi grobowca?
Ślusarz jeszcze nie odszedł. Odpowiedział też sam:
— Zepsułem trzy wytrychy, panie sędzio, w żaden sposób nie można było zamku otworzyć.
— Czem to sobie tłómaczycie?
— Musiano coś włożyć w zamek i dlatego nie można było z nim dać sobie rady, chociaż takie duże i proste zamki zwykle bardzo łatwo się otwierają.
— Oglądaliście ten zamek?
— Nie zostawiliśmy go takim, jakim jeszcze jest dotąd.
— No, to rozłamcie go i przekonajcie się uważnie, czy co w nim się rzeczywiście znajduje.
Ślusarz miał przy sobie narzędzia, mógł więc w kilka minut zrewidować wnętrze zamku.
— O — zawołał — byłem pewny, że się nie mylę.
— Cóż tam takiego?
— Niech pan sędzia spojrzy, nawkładano kamyki, dlatego narzędzia nie mogły nic poradzić.
— Teraz rzecz jasna — odezwał się sędzia śledczy — morder-