Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Straszna myśl przebiegła mu przez głowę.
— Czy to nie z nieba ostrzeżenie, ten sen? — rzekł do siebie. — Może Marja rzeczywiście jest w niebezpieczeństwie? Może ona mnie wołała na ratunek i za kilka minut może się dowiem, że zginała, nie doczekawszy się pomocy? Lepiej życie swe tej nocy narazić dla ratowania Marji, niż jutro umrzeć z rozpaczy i wyrzutów sumienia.
Odrzuciwszy z siebie kołdrę, Albert wstał z łóżka i ubrał się powoli. Albert przedsięwziął wszelkie ostrożności, ażeby bez hałasu drzwi od pokoju otworzyć i nie obudzić ojca... Wyszedł na palcach, rachując się z każdym krokiem i wstrzymując oddech. Szczęśliwie przebył wszystkie pokoje i otworzył drzwi do sieni. Może nawet nie całkiem się obudziwszy, odźwierny machinalnie targnął za sznurek, otwierający furtkę.
— No, wolny jestem! — pomyślał syn sędziego, wybiegłszy na ulicę i zastrzaskując za sobą furtkę.

XLIX.

Albert chciał prędko iść, a raczej biedz, lecz chociaż ubrany był ciepło, przejęło go zimno.
Zaledwie kilka kroków uszedł, nogi się pod nim ugięły. Zmuszony był oprzeć się o ścianę, ażeby nie upaść. Na szczęście przejeżdżała dorożka. Albert krzyknął na woźnicę. Ten natychmiast zatrzymał konie.
— Dokąd mam jechać? — zapytał woźnica.
— Na ulicę Verneuil.
Woźnica zaciął konie i rzekł do siebie, głośno się śmiejąc:
— A to ci się urżnął.
Wziął pasażera za pijanego. Albert wcisnął się w kąt karety, spodziewając się trochę rozgrzać, bo trząsł się całem ciałem z gorączki.

★ ★ ★

W pałacyku Bressolów, Maurycy Vasseur przystąpił do Marji w tej chwili, kiedy Gabrjel Servais odprowadził ją na miejsce, po przetańczonym walcu. Ujrzawszy Maurycego, dziewczę z uśmiechem podeszło na jego spotkanie i podało mu rękę.
Łotr ujął tę rękę i obłudny, jak Judasz, uścisnął z pozorną życzliwością.
— Pan tak późno! — odezwała się doń Marja uprzejmie. — Był pan u nas i dziś rano, a jak ojciec pana prosił, żebyś na śniadanie został, to pan nie chciał; bardzo to brzydko z pańskiej, strony.
— Sam bardzo żałowałem, ale nie mogłem korzystać z łaskawych ojca pani zaprosin. Dużo teraz pracuję i nie jestem panem swego czasu. Ale pani mi przebaczyła?