Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Maurycy był ciągłym gościem u Bressolów. Zjednał sobie poważanie u ojca i sympatię u córki, okazując jak najwyższe współczucie dla Alberta Gibray‘a, o którym wiedział dobrze, że go kocha Marja. Lekkomyślna Walentyna namiętnie w Maurycym rozkochana, nie opierała się tej nowej miłości, radziła się młodego człowieka we wszystkiem.
Następnego tygodnia odbyć się miał u Bressolów bal. Syn Aime Joubert doradził, ażby salony przekształcić w ogrody zimowe. Potrzeba było ubrać je tylko w rzadkie rośliny i zasłonić obicia wspaniałą podzwrotnikową roślinnością. Efekt stąd powinienby być wielkim. Walentyna z zapałem uchwyciła się tego projektu. Maurycy, upoważniony zupełnie przez panią domu, cuda poczynił w urządzeniu salonów i sam wszystkiego doglądał.
Dzień tylko brakowało do balu, zapowiadającego się świetnie. Pokoje przekształciły się w obszerne oranżerie, pełne duszącej woni roślinności indyjskiej.
Maurycy udał się do pałacyku przy ulicy Surennes. Zastał tam Verdiera, naradzającego się z Piotrem Lartiguesem. Mniemamy kapitan Van Broke i rzekomy opat Meriss spędzali ze sobą większa część dnia poza daremnemi poszukiwaniami Symony.
— Co słychać? — spytał Verdier młodzieńca.
— Nic.
— Więc jak zawsze, pojutrze?
— Tak. Czyście rozważyli ułożony przezemnie plan, o którym kilka słów powiedziałem wam wczoraj?
— Długo myślałem nad tym planem.
— Jak uważasz, czy można go będzie wykonać?
— Niezawodnie, ale trudno nam będzie znaleźć głównego aktora tego dramatu.
— Przeciwnie, nic łatwiejszego... znajdę go, kiedy zechcę.
— Gdzie?
— W Fontaeinebleau.
— Byleby ci się lepiej udało przy ulicy Verneuil, niż w lasku Vinceńskim.
— Uda mi się z pewnością. Albert de Gibray wciąż chory jeszcze i tym razem już nie przeszkodzi mym planom.
— Dzisiaj czy jutro pojedziesz do Fontainebleau? — zapytał Lartigues.
— Jutro.
Ale zaraz po balu przyjdę wam opowiedzieć o wszystkiem. Do widzenia!
Wróciwszy do siebie na ulicę Navarin, zdziwił się wielce, zastawszy list od Oktawji. Od maskarady w Operze nie widział córki Klaudyny Charvais i nic o niej nie słyszał. Zresztą nie starał