Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zobaczywszy Alberta, którego od pierwszego spojrzenia poznali, zmarszczyli brwi.
Albert im się ukłonił.
— Pobiegnijmy zobaczyć kaskadę — rzekł Maurycy — i załóżmy się, kto będzie pierwszy.
— I owszem, trzymam zakład.
I pobiegła prędko, uśmiechnąwszy się do Alberta de Gibray, Albert słyszał, jak Maurycy powiedział: „pobiegnijmy zobaczyć kaskadę“.
— Zobaczę ją jeszcze — szepnął.
Potem, skinąwszy na przyjaciela skierował się ku wspomnianym przez nas skałom, ale z przeciwnej strony tak, ażeby niby przypadkowo spotkać się z ukochaną.
Albert biegł tak szybko, że towarzysz z trudnością mógł go dogonić.
Marja szybko mknęła po lodzie, jakby lotem jaskółki.
Maurycy ledwo ją wyprzedził, lecz dziewczę lada chwila miała go dogonić.
Walentyna pozostała w tyle przynajmniej na jakie dwadzieścia kilka łokci.
Widzowie ciekawi, stojący nad brzegiem stawu, z zajęciem patrzeli się temu wyścigowi i jak na gonitwach konnych, jedni trzymali zakład za młodzieńcem, inni za młodą łyżwiarką. Tych ostatnich było więcej. Z brzegu dolatywały głosy:
— Ona będzie pierwsza!
Zachęcona temi okrzykami pochlebiającemi, Marja jeszcze bardziej przyspieszyła biegu.
Dogoniła i wyprzedziła Maurycego, który widocznie już osłabł, ale niechcąc się uważać za pokonanego, jeszcze biegł tuż po za łyżwiarką.
Wyrachowanie łotra było bardzo proste i Marja Bressoles miała biedz przed nim, ażeby pod nią pierwszą ląd załamał.
Lartigues i Verdier przypatrywali się przez lunety i widzieli jak najdokładniej każdy szczegół tych zapasów.
Marja docierała już do skał, do tego miejsca, gdzie czekała ją śmierć.
Nagle z poza zakrętu skał szybko wybiegi jakiś łyżwiarz i zapuścił się w to samo wąskie miejsce.
Maurycy zadrżał. Czy łyżwiarz prędzej dobiegnie niż Marja wpadnie w przerębel i dziewczę ujrzy niebezpieczeństwo tak, że będzie mogła go uniknąć? A może oboje wpadną pod lód.
W tejże chwili syn Aime Joubert poznał w łyżwiarzu Alberta de Gibray.
— Gdyby oboje razem utonęli — pomyślał — to byłby bal!
Łyżwiarz i łyżwiarka dobiegali do siebie ze stron przeciwnych