Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pięć lat będzie. Ośm lat służyłem u właściciela dorożek Samuela, aż do jego śmierci, ale mam świadectwo, potem dwa lata u kompanii.
— A dlaczego tam nie zostaliście dłużej?
Cadet podrapał się w głowę.
— A, bo to... — rzekł zmieszany — wszystkiego tego narobiła ta wódka argentueilska — przez nią straciłem miejsce.
Lekki uśmiech przemknął po ustach sędziego śledczego.
Spostrzegłszy uśmiech ten woźnica, zrozumiał, że widocznie jego otwartość zrobiła dobre wrażenie. Zaraz poczuł się swobodniejszym.
Gibray ciągnął dalej:
— O której godzinie wyjechaliście wczoraj?
— W południe punkt bez kwadransu. Pojechałem wprost na dworzec kolei północnej, gdzie zaraz zabrałem jakąś panią z dziećmi, musiałem walić aż na drogę żelazną Montparnasse. Siarczyście daleko! Dostałem franka sześćdziesiąt centów! sześć groszy na wódkę. Maluczko — potem...
Sędzia śledczy znów przerwał woźnicy:
— Wrócimy jeszcze później do tego, coście robili z czasem. A teraz powiedzcie, o której godzinie wróciliście do domu tej nocy?
Cadet znów poskrobał się w głowę, co oznaczyło, że był w kłopocie i milczał.
— Dlaczego nic nie mówicie? — zapytał Gibray.
— A bo w tem właśnie sęk...
— Pamięć wam nie dopisuje.
— A trochę. Tak dokumentnie nie mogę powiedzieć. Może była godzina druga nad ranem, a może później, a może wcześniej. Śnieg zaczynał padać, walił mnie w twarz.
— Dowiemy się, o której godzinie śnieg zaczął padać.
— Punkt o wpół do drugiej, panie sędzio — wmieszał się brygadier sierżantów miejskich — chodziłem z patrolem i przyszedłem właśnie do cyrkułu.
— A widzi pan! — zawołał Cadet triumfująco.
— Choć człowiek sobie podpije, ale pamięta.
— Musiano wam przecie tu otwierać bramę — pytał Gibray.
— Nie, miałem przy sobie klucz.
— Jakto?
Właściciel karetek powtórzył objaśnienie, — jakie dał już komisarzowi cyrkułu.
— Pańscy woźnice wracają o rozmaitych godzinach w nocy? — spytał sędzia śledczy.
— Tak. Dyżurny kosztowałby mnie za dużo, a przytem jednego człowieka za mało na całą noc.
Gibray dał znak, że objaśnienie to mu wystarcza, poczem dalej wypytywał Cadeta.