Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pamiętaj pani, że mam prawo żądać rachunku z trzydziestu tysięcy, które państwu dano przed dwudziestu laty, że mogę się domagać wiadomości, jak pani postępowała z Symoną? Jeśli sam jej nie odnajdę, panią zmuszę do odszukania dziewczęcia, które pani powierzono! Tymczasowo sam działać będę. Teraz nawet nie będę się zajmował pieniędzmi, za które, jak przekonany jestem, kupiliście dom i grunt. Ale pod jednym tylko to uczynię warunkiem.
— Pod jakim? — spytała Klaudyna, składając ręce.
— Pod takim, że nie powiesz pani nikomu nigdy, co było powodem mej bytności. Słyszysz pani nikomu!
— O! przysięgam, że będę panu posłuszną! — wykrzyknęła Klaudyna Charvais.
— Więc jeżeli panią kto spyta, po co tu byłem co pani powiesz?
— Powiem, że chciałeś mi pan oddać dziecko lecz, że mam już dwoje, więc nie przyjęłam.
— Dobrze, takie objaśnienie wystarczy. Nie szukaj pani innego.
— Mogę panu dać adres tych państwa, u których służyła moja córka.
Rozpatrzywszy się tam, może się pan dowie, gdzie znajduje się teraz, a kiedy ją pan odszuka, może pan odszuka i Symonę... wtedy...
Maurycy z łatwością odgadł myśl wdowy.
— A wtedy — przerwał — będę mógł napisać, — co się stało z córką pani Joasią, która wyszła na „piękną Oktawię“.
Wróciwszy do kufra, wzięła znowu pugilares z którego wydobyła już fotografie i wyjęta z niego kilka listów, które podała Maurycemu mówiąc:
— To są listy, niech pan z łaski swej przeczyta, ja czytać nie umiem. W jednym z nich jest adres.
Młodzieniec wziął machinalnie pierwszy list i przeczytał datę:
15 marca r. 1873.
— Czy ten?
— Tak, to ostatni. Musi tam być adres.
Gdy doszedł do końca drugiej stronicy, ogarnęło go niezmierne zdziwienie.
— Znalazł pan? — spytała Klaudyna.
— Tak — odpowiedział wciąż jeszcze wlepiając oczy w ostatnie wiersze listu.
— Niech mi pan to przeczyta, to powiem, czy to samo?
Maurycy przeczytał:
— Kochana mamo, możesz pisać do mnie pod noym adresem — u pana Ludwika Bressoles ulica Verneuille nr. 25.
— Tak, to właśnie — odrzekła Charvais.
Łatwo sobie wyobrazić zdumienie Maurycego na tę niespodziankę.