Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Może mi ją pani pokazać? — zapytał Maurycy.
— Pocóż mam przed panem kryć, kiedy o wszystkiem panu mówię?
Klaudyna wyjęła z kuferka pugilares skórzany, z pugilaresem ła szukać fotografii.
Maurycy bardzo był uradowany, czego oczywiście nie chciał po sobie pokazać.
Czy ta Joasia, córka Klaudyny Charvais, istotnie jest Oktawją, jego kochanką?
Wyjaśni to fotografia.
Klaudyna wyjęła z kuferka puligares skórzany, z puligaresem kopertę, zawierającą dwie fotografie, potem znów zapłakała, patrząc na rysy swej córki.
Maurycy wziął fotografię, którą mu podała Klaudyna.
Była to fotografja wykonana doskonale w jednym z najlepszych zakładów paryskich.
Od pierwszego rzutu oka poznał swą przyjaciółkę.
— To ona — pomyślał — wszystko idzie jak najlepiej.
— A druga fotografja, to Symony?
— Tak!
— Proszę! Chociaż Symona też nie brzydka, to do Joasi przecież jej porównać nie można.
— Pomoże mi ona w poszukiwaniach, które mam przedsiębrać dla odnalezienia Symony, której adresu w Paryżu nie może mi pani wskazać. Zatem niech mi pani odda tę fotografię, dla ułatwienia mi starań, do których zniewala mnie pani niedbalstwo. Gdybyś pani lepiej pilnowała Symony, nie potrzebowałbym jej teraz szukać.
Rozkazujący i dumny ton głosu przestraszył panią Charvais.
— I sądzi pan, że z tą fotografią może się pan dowiedzieć, co się stało z Symoną? — spytała ulegle.
— Mam nadzieję, a nawet pewny, jestem.
— To może i ja za pomocą drugiej fotografii odnajdę Joasię?
— A dlaczegożby nie?
— E! ale Paryż taki wielki!
— To prawda! Ale jeśli się ma fotografię, to znowu nie tak trudno odszukać.
— No, weź pan fotografię, a może kiedy pan do mnie napisze, że mi ona przebacza, żem pozwoliła memu nieboszczykowi mężowi puścić ją do Paryża.
— To znaczy, że się teraz pani przyznajesz, iż źle postąpiłaś.
— Nie ja, tylko mój nieboszczyk.
— Wie pani o tem, że pani odpowiedzialną jest za to dziewczę, bo pani zapłacono za to, ażeby jej pilnowała.
— Wszystkiemu winne te pieniądze. Nieboszczyk mój bał się — ażeby od niego nie zażądano rachunku.