Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

O trzy kwadranse na ósmą, młoda kobieta, ubrana tak, jak dnia poprzedniego, wsiadła do najętej karetki i kazała woźnicy jechać do Brebanta.

LII.

Sędzia rozpoczął badanie, przerwane w dniu poprzedzającym z powodu ważnych przyczyn.
Paweł de Gibray chciał od razu zadać ciężki cios.
Odłożywszy na później zwykły wstęp badania, spojrzał Rosjaninowi prosto w twarz i zapytał:
— Co pan porabiał 26. bieżącego miesiąca, to jest przed trzema dniami, począwszy od godziny trzeciej po południu do godziny drugiej zrana?
— Panie sędzio — odparł hrabia chłodno — nie wymożesz odemnie ani jednego słowa, jeżeli wprzód nie powiesz pan za jakie obwiniają mnie przestępstwo.
— Moim obowiązkiem jest pytać, a pańskim odpowiadać.
— Niech i tak będzie, przynaję, że może mi pan nie powiedzieć, ale nie możesz mnie pan zmusić do tego, ażebym przerwał milczenie.
— Ten łotr żelazną ma wolę — pomyślał sędzia śledczy.
— Rzeczywiście milczeć będzie, jeżeli nie ustąpię... lepiej czemprędzej skończyć.
— Oskarżonym pan jesteś o zabójstwo! — rzekł.
Niezmierne zdziwienie odbiło się na czerwonawej twarzy hrabiego.
— O zabójstwo! — wykrzyknął. — Mnie oskarżają o zabójstwo, mnie! Ależ chyba żartuje pan. Doprawdy, śmiesznem wydałoby się takie oskarżenie, gdyby nie było potwornem.
— Niech się pan wyraża oględniej względem sądu — wyrzekł rozkazująco Paweł de Gibray.
— Sąd, który tak dalece się myli, nie może nazywać się sądem — odparł Rosjanin. — A kogoż to zabiłem, pozwoli pan zapytać — mówił dalej.
— Dwóch ludzi, mężczyznę i kobietę.
— Dwóch ludzi! — powtórzył hrabia z nerwowym uśmiechem. — Rzeczywiście, to także jest śmieszne, że zapytuję sam siebie, kogo mam w tej chwili przed sobą, sędziego śledczego, czy warjata.
Gibray powściągnął gniew, z trudnością.
— Strzeż się pan — rzekł zmienionym głosem. — Wszelka cier-