Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Właśnie powierzono mu śledztwo w pewnej bardzo dziwnej i tajemniczej sprawie. Opowiadanie to tak mi się wydawało dziwnem, że nie mogłem się go dość nasłuchać.
— Cóż to za sprawa?
— Podwójna zbrodnia, spełniona przy okolicznościach podobnych do dramatu lub romansu.
— Rzeczywiście?
— Osądź pan sam.
I młodzieniec powtórzył, co ojciec jego, sędzia śledczy, Paweł de Gibray, opowiedział mu o zabójstwie przy ulicy Ernestyny i na cmentarzu Pere Lachaise.
Malarz słuchał z nadzwyczajną uwagą, a od czasu do czasu dreszcz zgrozy przebiegał mu po ciele.
— O! o! — rzekł, kiedy skończył jego uczeń. — Rzeczywiście, to coś tajemniczego i strasznego! śledztwo zapewne niemałym kłopotem będzie dla pańskiego ojca; ale on doświadczony, zręczny, wytrwały i nie wątpię, iż sprawą ta okryje go chlubnym rozgłosem.
— I ja także spodziewam się tego odpowiedział Albert, zdejmując paltot i kładąc na siebie czarny żakiet aksamitny, który zostawiał w pracowni.
— Ojciec musi być bardzo zajęty? — odezwał się Gąbrjel Servet.
— Nadzwyczaj. Pan wie, że on sędzia od stóp do głowy i że z prawdziwą namiętnością śledzi zbrodnię. Pojmuje bardzo dobrze trudności w tej sprawie, ale go to nie zniechęca.
— Jeżeli mu się nie uda, to chyba już nikomuby się nie udało. Ale da sobie radę.
W czasie rozmowy tej syn sędziego śledczego usiadł przy jednej ze stalug i rozcierał farby na palecie.
— Czy mam dalej malować ten krajobraz? — zapyta?.
— Naturalnie.
— Może ma pan jakie uwagi do uczynienia?
— Żadnych.
— Mów, kochany mistrzu. Słuchać będę z wdzięcznością i postaram się z twych rad skorzystać.
Gabrjel Serwet wstał na kilka minut od obrazu, którego przedmiot opisaliśmy, stanął przy uczniu swym i wypowiedział uwagi swe i rady wyrażeniami technicznemi, które uważamy za niepotrzebne powtarzać.
— Zrozumiałeś? — zapytał.
— Zrozumiałem i postaram się tego dowieść.
Nauczyciel wrócił znów na swe miejsce, ujął za pędzel i zabrał się gorąco do roboty, a uczeń także pracował przy nim.
Przez kilka minut nikt z nich nie mówili ani słowa. Albert de