Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wcale nie — zaprotestował. — Wątpić nie trzeba. Ci, bo rozmawiali przy mnie, najdrobniejsze podawali szczegóły.
— No, to powinno być o tem w gazetach wieczornych.
— Bardzo być może, że jest.
— To się zaraz przekonamy.
Kazano garsonowi przynieść jakąbądź gazetę i podał za chwilę dziennik „France“.
D‘Arfeuill, rozłożył go i przebiegł oczyma.
— Jest — odezwał się.
I przeczytał głośno następującą wiadomość:

„Zbrodnia na cmentarzu Pere-Lachaise.
Podwójną morderstwo.

„Nocy dzisiejszej w Paryżu popełnioną została podwójna zbrodnia, tem straszniejsze, że tajemnicza.
„Dziś z rana, kiedy robotnicy kamieniarscy przechodzili przez cmentarz Pere-Lachaise, ze zdziwieniem ujrzeli krew pod drzwiami żelaznemi grobowca pewnej rodziny rosyjskiej i w grobowcu tym zobaczyli kobietę, zabitą sztyletem, a jednocześnie prawie stajenny u wynajmującego powozy przy ulicy Ernestyny znalazł w karecie, która powróciła w nocy, trupa zamordowanego człowieka.
Zawiadomieni natychmiast urzędnicy sądowi i policja udali się w te dwa miejsca.
Z podwójnego śledztwa, umiejętnie poprowadzonego, okazało się, że podwójna zbrodnia popełnioną została przez jednego i tego samego złoczyńcę.
Niezbite poszlaki naprowadzają na ślad zbrodniarza, który niebawem znajdzie się w ręku sprawiedliwości.“
Gdy to czytano, Maurycy czuł, że zimny pot występuje na jego czoło, a oddech zapiera się w gardle, żelazną miał jednak wolę i dzięki swej energji zdołał ukryć przed wszystkiemi wzruszenie, które go mogło zdradzić.
— Czego mam się bać? — pytał sam siebie, odzyskując stopniowo zimną krew. Niezawodnie niczego.
Te poszlaki, o których mówią, nie istnieją wcale. Nic zdradzającego nie zostawiłem. Nie podobna wpaść na ślad.
— No i cóż, nie wierzycie jeszcze, moi drodzy? — zawołał Landilly triumfująco. — Widzicie, że miałem słuszność, i że opowiadanie moje było najdokładniejszem powtórzeniem nieskazitelnej prawdy.
— Nikt ani myśli przeczyć temu, kochany baronie — odpowiedział hrabia d‘Arfeuille — lepiejbyś jednak uczynił, gdybyś to opowiadanie zachował dla siebie. Na paniach sprawiło ono bardzo przykre wrażanie. Co nam do zbrodni, rzeczywiście strasznych, kiedy ofiar ich nie znamy? Mordercę złapią, sądzić będą, osądzą, gilotynowany będzie, na co zasłużył, i wszystko dziać się będzie jak najlepiej na tym najlepszym z światów... Pal diabli smutne wy-