Strona:X de Montépin Tajemnica grobowca.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ciężko, bardzo ciężko. Mamy do czynienia ze zbrodnią tajemniczą, w którą zamieszana być musi jakaś arystokratyczna rodzina Grobowiec Kurawiewów był miejscem schadzek, w którem udzielano sobie zapewne ważnych wiadomości, a oprócz tego składano tam korespondencję sekretną.
Sanctissimum otwarte i ślady palców na kurzu mówią o tem wyraźnie.
Tatuowanie na ręce zabitego dowodzi jego pochodzenia dość gminnego, ale cienkość bielizny i pewna elegancja w ubraniu pozwalają przypuszczać, że był bogaty, a przynajmniej, że działał na rzecz bogatych.
Mężczyzna ten, jak i druga ofiara, nieszczęśliwa kobieta znaleziona w grobowcu, musieli mieć tajemnicę, którą chciał im wydrzeć trzeci człowiek i człowiek ten jest niezawodnie mordercą.
— Ów blondyn młody z binoklami?
— Bez wątpienia.
— Może to tylko najemny agent.
— Nie. Najęty zbir nigdy nie dochodzi do takiej doskonałości w zbrodni. Morderca sam dla siebie pracował. Twierdzę to stanowczo ale celem jego nie było łupiestwo, bo ofiary nie zostały zrabowane. Można więc przypuszczać jedynie tę zbrodnię, o jakiej mówiliśmy. To uczyni śledztwo bardzo trudnem.
— O! odrzekł komisarz — zbrodniarze pomimo całej przebiegłości, zawsze w końcu bywają ujęci. Nie mogą wszystkiego przewidzieć.
— Dla tego nie zaniedbam niczego.
Najsprytniejsi nasi agenci wysłani będą na wszystkie strony Paryża z rysopisem zabójcy, niestety bardzo niedokładnym, a mogącym się stać jeszcze mniej dokładnym, jeśli złoczyńca ostrzyże włosy, ogoli faworyty i przestanie nosić binokle.
— A do Calais czy pośle pan agentów z fotografią zabitego?
Koniecznie, bo dopóty wątpię o powodzeniu śledztwa, póki nam nie będzie znana osobistość ofiar.
Naczelnik policji śledczej zadzwonił, kazał wezwać agentów, na których czele znajdował się Jodelet oraz Martel i dał im zlecenia, poczem załatwiwszy sprawy bieżące, poszedł ma obiad z komisarzem.

XXVIII.
Zaproszenie.

Rozstawszy się z Verdieram i Lartigues, to jest fałszywym opatem Merisem i z również rzekomym belgijczykiem Termis. Mau-