Strona:X de Montépin Marta.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przyjemność, że pana u siebie oglądam po tak długiem niewidzeniu.
— Przychodzę pana prosić o objaśnienie, ale przedewszystkiem, przyrzecz mi pan, że mi dasz odpowiedź szczerą.
— Z całą chęcią.
— Nawet gdyby szło o tajemnicę zawodową?
O’Brien lekko się skrzywił.
— W takim razie, odpowiedział, powinieneś pan zrozumieć, że nie mogę się tak lekko zobowiązywać.
— Nie bawmy się w ogólniki, nie mówię tu ani o sekretach pańskiej myśli, ani pańskiego sumienia, tylko o tajnikach wiedzy, której jesteś jednym z mistrzów.
Amerykanin spojrzał na Roberta ze ździwieniem.
— Wytłomacz mi pan jaśniej, ja nie rozumiem.
— Zaraz się wytłomaczę. Ile jest prawdy w magnetyzmie, w sonambulizmie, w hypnotyzmie?
— Dziwne pytanie! Wszystko jest prawdą, lub wszystko jest fałszem. Prawdą jest, jeżeli się ma do czynienia z człowiekiem uczciwym i sumiennym. Fałszem jest, gdy się kto znajdzie wobec szarlatana.
— Co za znaczenie ma magnetyzm, w zastosowaniu do sonambulizmu?
— Jest to poprostu oddziaływanie strony moralnej na fizyczną. Nie chcesz pan zapewne, ażebym ci wygłosił prelekcję o tym przedmiocie, byłoby to ze długo. Dowiedz się pan tylko, że wpływ, o którym mówię, może być wywierany szczególnie na osobniki nerwowe, na neuropatów, gdyż system nerwowy ma pierwszorzędne znaczenie.