Strona:X de Montépin Marta.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żne. Lepiej było mieć pod tym względem pewność, niżeli zachować dręczący niepokój.
Robert wezwał na pomoc śmiałość, która od czasu popełnionej zbrodni tak wiernie mu służyła.
— Ależ, odezwał się żywo, chociaż ta kobieta niewidoma, nie jest w stanie wskazać mordercy, może przynajmniej podać jego rysopis zapewne?
Weronika, słysząc głos Roberta, drgnęła raptownie.
— Kto to mówi? zapytała ze wzruszeniem.
Tym razem odpowiedział sędzia śledczy:
— To pan Robert Verniere, brat Ryszarda Verniere, który przyjechał z zagranicy do Paryża na pogrzeb, ażeby zarazem pomódz do pomszczenia nieszczęśliwej ofiary dla której czuł wielkie przywiązanie.
Weronika nie wiedziała, że wielki przemysłowiec ma brata. O Robercie słyszała tylko od Magloira, który jej opowiedział o jego przyjeździe do Paryża i o jego szlachetności wobec interesów bratanicy. Dlatego, pomimo podobieństwa jego głosu z głosem rzekomego Frytza Leymana, niepodobna było jej podejrzewać, że się znajduje naprzeciw mordercy Ryszarda Verniere.
— Podaj mi pani rysopis tego człowieka, jeżeli jesteś pewna swej pamięci, rzekł Daniel.
— O! pamięć mam dobrą!... A! jakżebym mogła zapomnieć. Nędznik, z którym walczyłam, nie może mieć jeszcze pięćdziesięciu lat. Wzrostu słusznego. Wejrzenie jego fałszywe. Włosy ciemne są już rzadkie i już szpakowate, również jak i broda spiczasto przycięta.
Był to rysopis bardzo niedokładny. Wielu ludzi podobnych być mogło do niewyraźnego portretu, nakre-