Strona:X de Montépin Marta.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czyłam w nocy pożaru w chwili, gdy brat pański, zabity przez pana, padł u nóg pańskich. Ja z pana zerwałam ten klejnot, który pana oskarża! Potem, zwracając się do Aliny, mówiła dalej: Ten człowiek, zabił ojca pani! On podpalił fabrykę. Ja żądam sprawiedliwości i zemsty.
— Bratobójca! wyjąkała Alina oszołomiona.
— Bratobójca, złodziej i podpalacz! krzyknął Magloire.
— A ten bratobójca jest jeszcze i szpiegiem, wyrzekł Filip. O! nie znacie go jeszcze zupełnie. Wykonał i sprzedał Francji skuteczne uzbrojenia, a gdy dostał pieniądze, gdy go nagrodzono i w sposób honorowy za jego rzekomy patrjotyzm, sprzedał i wydał te same plany, te same modele Niemcom i wziął za to pieniądze. Człowiek ten jest zdrajcą, i to nie od wczoraj! Oddawna już, lata całe. Ten list tego dowodzi, panie sędzio śledczy, ten list adresowany do ambasadora niemieckiego, o którego odcyfrowanie pan mnie prosił. Młodzieniec oddał list Danielowi i ciągnął dalej: Na szczęście, wykryłem, że ten nikczemnik, sprzedał kraj nasz wrogowi. Fortelem potrafiłem odebrać agentowi niemieckiemu, co mu wydał za złoto! Plany, modele, wyliczenia, wszystko to wróciło do mych rąk! To wyrzutek, najpodlejszy z ludzi.
Bratobójca wydał okrzyk dzikiego zwierzęcia i jak jaguar chciał się rzucić na pasierba. Lecz Filip, cofając się o krok, wyjął z kieszeni nabity rewolwer i wymierzył w niego, mówiąc:
— Ani kroku! bo strzelę!
Aurelja krzyknęła ze zgrozy.