Strona:X de Montépin Marta.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

płynęli, pan Savanne wraz z Magloirem i Berthoutem udali się do willi. Sędzia wydał rozkazy na piśmie Berthoutowi i mańkutowi. W pół godziny później obadwaj opuścili willę i każdy podążył w inną stronę.
O godzinie piątej powrócił do willi Magloire z komisarzem policji i kilkunastoma żandarmami, w kilka chwil potem przybył naczelnik policji z Berthoutem i kilkoma agentami. Sędzia wytłómaczył im, o co chodzi. Żandarmi i agenci otrzymali szczegółowe polecenia, celem czynienia poszukiwań.


∗             ∗

O’Brien wstał o świcie, zaledwie się przespawszy. Zamiarem jego było pojechać pierwszym pociągiem, stojącym w Champigny. Ucharakteryzowawszy się w odmienny sposób, zabierał się do odjazdu. Przed opuszczeniem jednak willi Kasztanów zeszedł do suteryny, gdzie była zamknięta Marta.
Dziecko spało ciągle, ale snem szczególnie niespokojnym, oddech nierówny i świszczący podnosił jej pierś. Magnetyzer dotknął palcem jej rozpalonego od go rączki czoła.
— Śpij, wyrzekł jednocześnie.
Amerykanin wyszedł, zamknął drzwi, opuścił willę i skierował się na stację Champigny.
Pociąg miał nadejść. Wziął bilet do Paryża i w kilka chwil był już w drodze.
W Paryżu podążył do biura telegraficznego i wysłał ztamtąd następującą depeszę:
„Verniere Neuilly. Interesy skończone. Czekam u Petersa, godzina jedenasta. Yankes.“