Strona:X de Montépin Marta.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Moja droga, rzekł, całując ją, kiedy jesteśmy tylko we dwoje, nazywaj mnie swym bratem.
— Kocham cię, braciszku, rzekła Marta. O! kocham cię z całego serca!..
Henryk opuścił pałacyk i powrócił do willi.
Pani Verniere oznajmiła Danielowi, że dla przygotowań do przyjęcia gości w Neuilly, musi z wielkim żalem opuścić willę Savanne, w końcu tygodnia, i prosiła go o pozwolenie na zabranie Matyldy, ażeby jej nie rozłączać z córką Ryszarda.
Pan Savanne zgodził się. Sędzia potrzebował spokoju do działania.

∗             ∗

Nazajutrz zrana o siódmej Robert zadzwonił do bramy mniemanego Nelsona, to jest doktora O’Briena.
Amerykanin, na widok wchodzącego Roberta, uśmiechnął się dziwnie.
— Słowo honoru, drogi przyjacielu, oczekiwałem ciebie od soboty wieczora. I wszystko o czem chcesz mi donieść, już sam wiem. Weronika zgodziła się teraz na operację i przyjętą została gościnnie pod dach pana Savanne.
— Zkąd pan wiesz o tem to mniejsza. A ponieważ pana tu widzę u siebie, więc trzeba nam powrócić do pierwotnego planu, nieprawdaż?
— Tak i trzeba skończyć.
— Ja skończę, jeżeli i pan pamiętać będziesz o warunkach pierwotnych.
— Nie zapomniałem i dotrzymam ich.