Strona:X de Montépin Marta.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

porzucenia twej miłości. Nie ustępuj i oprzyj się! Nie ufaj człowiekowi, który do ciebie przemawia po ojcowsku. To dusza fałszywa, od której rodzina twoja i przyjaciele mogą oczekiwać tylko żałoby i boleści.
Bladość wielka rozlała się na twarzy Filipa. Miał jednak tyle siły, że zmusił się do uśmiechu.
— Czy trzeba wierzyć panno Alino, jak przed chwilą twierdziła panna Savanne, że wszystkie rzeczy, wydrukowane na tym papierze, są dla pani prawdą? zapytał młodą dziewczynę.
Matylda pośpieszyła jej przyjść z pomocą.
— Ależ niezawodnie, panie de Nayle! rzekła. Tym młodzieńcem, którego jej los przeznacza, jest mój kuzyn, Henryk Savanne.
— Henryk Savanne, wyjąkał Filip.
— Jest on narzeczonym Aliny oddawna. Nie wiedziałeś pan o tem?
— Nie wiedziałem. Jakże mogłem odgadnąć?


∗             ∗

Nie będziemy opisywali reszty przechadzki na stację. Nie będziemy też rozwodzili się nad zapewnieniem, jak bolesny cios otrzymał Filip przez to wyznanie, tak dlań niespodziewane.
Alina czuła się też zmieszaną. Tylko Matylda była zadowoloną, że wyjaśniło się położenie i że Henryk zaoszczędzi sobie przez to wielu przykrości.
Zresztą powiedzmy, może ku ździwieniu czytelników, lecz ku pochwale Filipa, boleść swą postanowił zasklepić w sobie, nie żywiąc nienawiści ku szczęśliwemu rywalowi. Bo natura młodzieńca, prawa i szla-