Strona:X de Montépin Marta.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Kiedy pan będziesz gotów do odjazdu, odparł Robert, przyjdź pan do Neuilly, a ja wręczę tę sumę.
— To co innego!.. Z przyjemnością widzę, że masz pan pamięć i rozwagę. W dniu, kiedy Martę dostanę w swe ręce, przyjdę po wypłatę.
— Będę pana czekał i zawsze jestem na pańskie usługi.
Robert wstał i podał rękę magnetyzerowi.
— Do zobaczenia prędkiego, rzekł O’Brien, ściskając wyciągniętą rękę.
Robert, opuściwszy O’Briena, pośpieszył na stację kolejową i wsiadł na pociąg, którym mógł do siebie powrócić.

XV.

Roboty wyjątkowe, któremi Filip de Nayle i Klaudjusz Grrivot zajmowali się w fabryce Saint-Ouen, postępowały szybko. Plany nowej kartaczownicy polnej, bomb, wynalezionych przez Roberta dla torpedowców i armat szybko strzelających, jak również formuły chemiczne nabojów, mających posłużyć do wyrzucania tych pocisków, zostały przejrzane, poprawione i oddane komisji egzaminacyjnej. Ta uderzona została pomysłowością nowych i śmiałych kombinacyj.
Próby z tymi nowymi wynalazkami odbyć się miały w szkole artyleryjskiej w Fontainebleu, w obecności komisji egzaminacyjnej i ministra wojny.
Opisy wynalazków zostały oddane, a duplikaty ich pozostały w fabryce.
Robert poprosił pasierba, ażeby przygotował jeszcze