Strona:X de Montépin Marta.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gokolwiek ze swoich bliskich i gdybyś dość było mu zamknąć oczy, dla zapobieżenia tej niesławie, czy sądzisz, że uczucie jego, jakby ojcowskie, nie odniosłoby przewagi nad jego bezstronnością sędziowską?
— Zadajesz mi zagadkę, której nie domyślam się rozwiązania, odparł Robert.
— Czy sądzisz wreszcie, Grivot ciągnął dalej, że przywiązanie Daniela Savanne dla Aliny Verniere byłoby dość silne, ażeby go skłonić do zapewnienia spokoju twej bratanicy, gdyby w tym celu musiał się wyrzec ukarania sprawców zbrodni w Saint-Ouen?
Robert wlepił w Klaudjusza oczy, palące gorączką.
— Nie rozumiesz? podchwycił majster.
— Mniej niż kiedykolwiek, odpowiedział bratobójca. Jakim sposobem przywiązanie Daniela Savanne dla córki po moim bracie mogłoby z tego urzędnika, niewolniczo oddanego swym obowiązkom, niezłomnego, uczynić wspólnika naszego, bo milczenie jego, gdyby znał zbrodniarzy, byłoby wspólnictwem.
— Dość byłoby, gdyby twój pasierb został mężem Aliny Verniere.
— Filip! zawołał Robert, miałby zaślubić Alinę!...
— Ach, mój Boże! Widzisz, jakie to proste. Zgadzam się na wszelkie twoje z O’Brienem kombinacje, przypuszczam, że się powiodą, lecz ta, którą ci proponuję, uwieńczy dzieło, zapewniając nam bezkarność ostateczną. Niechaj twój pasierb poślubi pannę Verniere. Gdy to małżeństwo zostanie zawarte, małżeństwo, na które pan Savanne, jako opiekun, da swe przyzwolenie, nie lękam się już wcale, gdyby nawet otrzymał oskar-