Strona:X de Montépin Marta.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rynarki zachętę i obstalunki. Wszystko to nie może nam się podobać i postanowiliśmy nakazać pana.
— Nakazać mnie! przerwał Robert.
— Doskonale! Na pozór będziesz pan pracował dla Francji, w rzeczywistości jednak pracować pan będziesz dla Niemiec, a to panu zapewni świetne zyski pieniężne. W krótkim czasie dojdziesz pan do majątku!.. Widzisz więc pan, że nie bawię się w dyplomację, że gram z panem w otwarte karty!
— Więc masz pan szpiegów wszędzie! wyszeptał Robert.
— Tak, wszędzie, kochany panie Verniere. Wiemy o wszystkiem, co się dzieje, o wszystkiem, co się mówi, o wszystkiem, co myślą we Francji! Masz pan tego dowód. Teraz pomówmy o interesach. Ile pan zażądasz, ażeby być naszym człowiekiem? Ustanów pan cyfrę i zapamiętaj, że się nie targujemy...
— Nie zażądam nic, ponieważ nie chę nic przyjąć! I wszelkie propozycje pańskie, jakkolwiek świetne, odrzucam, odparł Robert.
— U!.. Co za bezinteresowność! rzekł baron tonem drwiącym. Zaraz widać, że potrzeba nie dokucza panu, jak dawniej...
— To prawda, a kiedy potrzeba nie istnieje, pojęcia się zmieniają.
— Można mieć inny bat na człowieka, niż potrzebę, i o tem się pan przekonasz. I dlatego ponawiam swe propozycje, które radzę panu przyjąć. Ileż trzeba ofiarować, ażeby Robert Verniere, wielki przemysłowiec, stał się znowu dla Prus tem, czem był w Berlinie zgło-