Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/552

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ze swych ludzi zapalić pochodnie i pomógł hrabiemu w obejrzeniu trupów niemieckich.
— Jest!.. jest!.. — szepnął Henryk po chwili, zobaczywszy rudą brodę, długie białe wąsy i bladą twarz, którą spływająca krew z czoła czyniła jeszcze bledszą.
Oficer miał oczy zamknięte.
W zaciśniętej dłoni trzymał rewolwer.
— Podniosę go... — rzekł Armand — przekonam się, czy serce mu bije...
Nachylił się ku niemu.
Oficer otworzył oczy, zamglone już mrokiem śmiertelnym, zgiął rękę, zwrócił broń ku piersiom młodzieńca i nacisnął cyngiel.
Armand, nie westchnąwszy nawet, padł na swego zabójcę.
Kula przeszyła mu serce.
Działo się to w nocy 30 stycznia 1871 roku.


∗             ∗

Nazajutrz około godziny dziesiątej zrana, pani de Nathon i baronowa de Vergy, pomimo zimna, przechadzały się zwolna po alei, oczyszczonej ze śniegu.
Od czasu nocnych odwiedzin hrabiego Gastein w zamku Cusance, biedna Berta wiedząc teraz, że Henryk znajduje się w okolicy i tropiony jest przez prusaków jak dziki zwierz, cierpiała podwójnie.
Z każdą godziną miała coraz smutniejsze przeczucia.
Dotąd drżała tylko o syna. Teraz drżeć musiała i o męża.
Nagle gwałtownie zadzwoniono do bramy.