Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/550

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wolę — mówił dalej prusak — oddaję panu do rozporządzenia ćwiartkę papieru z pugilaresu i ołówek...
— Tysiąckrotne dzięki za tyle uprzejmości... — odrzekł Henryk z goryczą. — Testament mój już dawniej napisałem i znajduje się on w pewnem miejscu, a pani de Nathon wie dobrze, że ostatnia moja myśl będzie: o niej i o mej córce... Powtarzam panu, że gotów jestem... Tylko długo nie dajcie mi czekać... O to tylko pana proszę...
— I owszem, panie hrabio...


VI.

P. Gastein wydał kilka rozkazów i wskazał dwunastu ludzi którzy mieli dokonać egzekucyi.
Zapalono pochodnie, otworzono wrota.
Wyznaczeni żołnierze zebrali się dokoła hrabiego de Nathon i zaprowadzili go na podwórze.
Poprzedził ich kapitan, a towarzyszyli im i wszyscy inni niemcy.
Henryk z odkrytą głową i rękami swobodnemi postawiony został przy parkanie.
Duszę swą polecił Bogu, ostatnią myśl przesłał ku żonie i córce, jak to był powiedział szlachcicowi niemieckiemu i czekał śmierci, jeżeli nie z obojętnością, to przynajmniej z rezygnacyą wielką serca i spokojem duszy chrześcijańskiej.
Prusacy przyłożyli broń do ramienia.
Oficer poruszył już usta ażeby zakomenderować ognia.