Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XXVI.

W kilka tygodni po tym dniu szczęśliwym, gdy Berta po raz pierwszy mogła zadowolić usta i oczy, patrząc i całując swego syna, p. de Franoy znękany bardziej niż kiedykolwiek cierpieniami reumatycznemi, postanowił wreszcie zastosować się do porady lekarskiej i szukać u wód słynnych w Pirenejach jeżeli nie wyzdrowienia zupełnego, to przynajmniej znacznej ulgi.
Wody te zwały się Bagnères-de-Luchon.
Naturalnie zabierał z sobą córkę. Pani de Vergy, ulegając wciąż ponawianym prośbom kuzynki, zgodziła się im towarzyszyć. Trzy znajome nam osoby wyruszyły w podróż w dużej karecie jenerała, zaprzężonej w konie pocztowe. Stary lokaj Antoni dumnie usadowił się na koźle. Siedzenie z tyłu zajęły dwie pokojówki, jedna Berty, druga baronowej.
Po przyjeździe do Bagnères-de-Luchon, jenerał wynajął mieszkanie w hotelu. Zaniepokojony ciągłym smutkiem melancholijnym Berty, z którego nie umiał sobie zdać sprawy, sądził, że ruch i wielka rozmaitość otoczenia w życiu hotelowem, zdołają ją niezawodnie rozerwać,
Dodajemy nadto skwapliwie, że pomiędzy przypadkowymi towarzyszami kuracyi, spodziewał się trochę spotkać jakiego takiego partnera do szachów, z którym znów mógłby zasiąść do ulubionych partyjek, przerwanych przed czterema laty tak nagle wśród tak smutnych okoliczności.