Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Powiedziałaś, dziecko moje! — powtórzyło dziewczę, jakby w przystępie obłędu. — Czyżbym się przesłyszała... może źle zrozumiałam... czy doprawdy to powiedziałaś?..
— Powiedziałam prawdę, choć bardzo smutną... Alboż nie wiedziałaś o swem nieszczęściu?..
— Niewiedziałam o niczem i nie wiem jeszcze, bo jakże mogę być matką, kiedy nie miałam ani męża, ani kochanka...
— Berto, Berto — rzekła Blanka tonem łagodnej wymówki — komuż możesz się zwierzyć, jeżeli nie mnie: Któż cię ocali, jeżeli nie ja?.. Dlaczego chcesz się przedemną wypierać?
— Wypierać się przed tobą! — zawołała panna de Franoy — czegóż się mam wypierać?
— Zapomniałaś o Sebastyanie Gérard!..
— Nie nie zapominam... — odpowiedziała Berta, schylając głowę, potem, po chwili milczenia, dodała: Sebastyan kochał mnie i ja go kochałam to prawda... ale ani przed Bogiem, ani przed ojcem nie potrzebowałam się wstydzić tej miłości...
Pani de Vergy spojrzała na kuzynkę ze zdumieniem.
— Czyż wątpisz? — spytało dziewczę z błyskiem dumy w oczach. — Miałażbyś mnie posądzać o kłamstwo?
— Nie! o! nie! wierzę ci! — żywo odpowiedziała baronowa — ale w tem wszystkiem jest coś niepojętego!.. ponura jakaś tajemnica, którą należy wyświetlić... Berto, czuję że jesteś niewinną... Tyś tylko ofiarą...
— Ofiarą?.. czyją?..