Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I nagle uczucie ogarnia całą twą istotę, napełnia duszę, ukochałeś coś, przywiązałeś się do czegoś. Żyj teraz złotemi nadziejami, świetnemi złudzeniami! Skoro kochasz, cóż cię obchodzi, że to są tylko złudzenia? Utraciłeś zimną rozwagę, namiętność czyni cię nierozsądnym, obojętnym na wszystko, co nie jest tem twojem kochaniem, tą Psyche. Zrób na sobie doświadczenie, a przekonasz się, że twa miłość może cię zmienić w niesprawiedliwego i okrutnika, jeżeli kto sięgnie ręką po to, co ty uwielbiasz! Masz już w sobie świat własny, duży, piękny, i życie twe ma wartość.
Nie mierz uczucia, nie podciągaj pod formułę: rozkosz i boleść, cnota i zbrodnia, wierność i zdrada, jasność słoneczna i ciemność grobowa. Ono przebywa między błogosławieństwem i przekleństwem, natchnieniem i zwątpieniem.
Wracam do ciebie, żywa Psyche!... Chociaż doświadczenie nie powiedziało mi jeszcze ostatniego słowa: — „Jak długo kobieta opłakuje kochanka?“ Bo nie wierzę temu, co mówią, że po mężu płacze tydzień, po kochanku — miesiąc. Och, gdyby tak było!... A tu romans już skończony i ona pada w nim ofiarą, on zaś zwraca się do życia.