Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sze będzie zawsze dla mnie to uczucie tak hojnie opłacone.“
Dnie szybko biegły, a większe i mniejsze cierpienia ludzkie na skrzydłach ulatywały z ziemi w ów ocean zapomnienia, którego upusty, gdyby się rozwarły, zalałyby cały świat łez potopem. Ale i kwiaty rozkoszy stamtąd wydobyte zamieniłyby ziemię w świątynię szczęścia.
Psyche odzyskała nareszcie spokój duszy. Nim jesień i zima przeszły od czasu ich rozłąki, ona się stała znowu piękną, strojną, pełną uroku. To już nie dziewczę naiwne, pierwszy mdły kwiatek wiosny, co go lada mróz zwarzy; ale — pełny, piękny kwiat, który się w jasnych i ciepłych promieniach letniego słońca rozwijał i śmiało swą przecudną koronę ku niebu wznosił. Wszyscy ludzie, widząc ją teraz, z podziwieniem powtarzali: „Jakaż ona zachwycająca!“
Bo była piękna, a pięknej kobiecie nigdy i nigdzie nie zbywa na wielbicielach.