Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bliższego z kochanką związku łez mu nie wyciskał; ale czasami coś, niby uczucie gwałtu, nad nim ciążyło... Bo ona może miłości jego nie chciała, może jej zatruł spokojnie płynące życie, może uszczerbek robił innym jakimś jej uczuciom? Co począć, gdy jest mus miłości? Czyż to można zażegnać myśleniem, rozwagą, które nie mają nic wspólnego z uczuciem i pragnieniami?
Raz podczas nocy zgasło mu światło i kiedy wzrok swój zatapiał w ćmach nocnych, nagle z chaosu wspomnień wynurzyła się jego luba, wyraźnie stanęła przed oczyma. W bieliźnie szła ku niemu cicho, bez szelestu. Ciepło jej lic czuł z oddalenia, woń jej włosów i dłoni wionęła ku niemu. Wyciągnął ręce i doznał wrażenia, że ją objął, przycisnął do piersi, pocałunkami okrył. Zarzuciła mu ręce na szyję, tuliła się do niego. Pieścił ją, ściskał, całował, czuł się szczęśliwym... Ale widmo poczęło maleć, niknąć, wchodzić w niego. I gdy się kładł do snu, czuł, że ją ma w sobie, upieszczoną, ukochaną. Sen mu nie odebrał rozkosznego szczęścia, dopiero go wytrzeźwił dzień zdrajca...
Raz sobie powiedział: „Nie będziemy chodzili, jak ziemia po wytkniętej i utartej drodze. Słońce nie będzie wschodziło dla nas