Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiej tylko rzeczy, która ma istotną wartość; ale ty, Zeusie, współczesny wszystkiemu, co się staje i co ma trwanie, podkopałeś oto moją wiarę w sławę i wielkość. Jeżeli to są złudzenia, czegóż mam pragnąć na ziemi?...
— Skłoniłem swe boskie uszy, aby próśb twoich w zupełności wysłuchać; odkryj mi zatem najtajniejsze pragnienia swego serca! Mów śmiało i bez ogródek!
— Przypuszczam, że ludzka przyjaźń i miłość są to prawdziwe skarby, które nadają życiu człowieka nieporównany powab. Nieraz czytałem szczęście na obliczu tych, którym bliźni okazywali swoje uznanie, i porównywałem to uczucie, z niedolą prześladowanych, opuszczonych. Wielkie to szczęście mieć tylko przyjaciół! Lekką nogą przechodzi się przez życie, nie czując tego brzemienia.
— Gdy szczerze pragniesz, dam; pomyśl jednak przedtem, że taki człowiek, którego wszyscy ludzie miłują, a który w ciągu życia nie zasłużył sobie na niczyją nieprzyjaźń, z konieczności musi być istotą bez najmniejszej wartości, wierutnem zerem. Ludzie bowiem w ogóle dają swoją miłość takim tylko, co albo im są potrzebni, albo pod żadnym względem nie mogą się uważać za niebezpiecznych współzawodników. Powiedz, Eu-