Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie ze względu na twe przymioty; kobieta, gdy ci odda serce — to z czystej miłości. Życiu twojemu nie grozi ze strony ludzi żadne niebezpieczeństwo, ponieważ odebranie ci go nie przyniosłoby nikomu najmniejszej korzyści. Gdybym był człowiekiem, nigdybym się do bogów nie zwracał z tak marnem żądaniem. Jako bóg zaś, władca świata, nigdybym nie uczynił zadosyć takiemu życzeniu, ponieważ nie dałbym szczęścia błagającemu, a zasiałbym liczne nasiona nieszczęścia i występku.
— Najlepszy Zeusie — mówił teraz Eugienes — ja może istotnie zły wybór zrobiłem, żądając dostatków! Urok życia sprawiają zaprawdę dobra nieznikome, nieśmiertelne: wielkość, sława. Łatwoby nawet było znosić niedolę, mając pewność, że się przez to zarabia na imię, które przyszłe pokolenia z uwielbieniem będą powtarzały. O tak, wielkość, sława, są jedynie godne, aby ich człowiek pożądał w tem zmiennem i nędznem życiu!... Ale czyż ja mogę wyciągać rękę po niezwiędłe nigdy laury? Czy mi wolno błagać cię o godność, która zbliża śmiertelnika do bogów?
— Marność nad marnościami! — zawołał Zeus i machnął ręką koło ucha. — Przecież jakąkolwiek obdarzę cię sławą, będzie ona