Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na ratusz, gdzie państwo swoim kosztem zaspakajało potrzeby zasłużonych obywateli. Jakkolwiek w bitwie morskiej omało nie utonął i otrzymał dwie rany w piersi, odmówiono mu jednak prawa przytułku w prytanejonie z tej przyczyny, iż się temu sprzeciwiał jeden szewc, który przez dwa dni z rzędu o wschodzie słońca widział Eugienesa pijanego pod posągiem Apolina. Biedny starzec i tak jeszcze uczęszczał niekiedy na biesiady, przebywał na rynku, w gimnazjach, w teatrze, w Odeonie. Szyderczy uśmiech na ustach, mowa goryczą i złośliwością zaprawna, obrażająca miejscowe prawa, a nawet — religję, czyniły go podobnym do Satyra. Żywą tę postać pochwycił był i odtworzył w komedji Arystofanes, dowcipnie charakteryzując: „Upij się, Eugienesie, a będziesz szczęśliwy!“ To zdanie nawet dzieci przysłowiowo powtarzały na ulicach Aten.
Było to jakoś po Panatejach, na uroczystość których ściągnęły do Aten tłumy Greków z różnych krain. Eugienes podczas igrzysk zabrał znajomość z jednym bogatym Macedończykiem, handlarzem koni, i z nim hulał przez trzy dni i noce. Ale Macedończyk opuścił nareszcie Ateny, a Eugienes, nie mając własnego dachu, aby na noc schronić głowę, usiadł na białych marmurowych schodach