Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niesławą. — „Mów, co chcesz! — odrzekł Suchar — tobie nikt nie uwierzy, a ja słówko tylko pisnę sołtysowi i pójdziesz do kozy“. — „Jak amen w pacierzu, takby się stało! — pomyślał Warga. — Łatwiej się Sucharowi wyśmiać, niż mnie wypłakać.“
Kiedy się jeszcze od służby dworskiej dowiedział, że dziedzicowi dawano za Kwiatka konia pięknego, nie mógł już wytrzymać i z pretensjami swemi udał się do dworu. — „To dziedzicowi dają za psa konia, a on mnie dał tylko dziesięć rubli i jeszcze mię ze służby wygonił!“ — mówił Warga, przedstawiając ekonomowi swoje żądania. Ekonom słuchał cierpliwie byłego stróża nocnego, ponieważ myślał o czemś innem. — „Oho, miękną, bo się boją!“ — rzekł chłop sam do siebie, a cierpliwość ekonoma tak go rozzuchwaliła, że sobie pozwolił postępek dziedzica nazwać „obszukaństwem“. Zaledwie wymówił ten fatalny wyraz, a już ekonom zerwał się i policzki jak grad posypały się na twarz chłopa, który jednak stał wytrwale, myśląc, że się to nareszcie skończy i on będzie mógł wypowiedzieć resztę swoich myśli. Gdzie tam! Po policzkach nastąpiło gwałtowne wyrzucenie za drzwi.
Usiadł teraz Warga przy drodze pod figu-