Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stronie. Kwiatek, poszturchany parę razy ożogiem, ustąpił z miejsca i sunąc pod ławą, przeszedł na drugi jej koniec, gdzie znowu legł spokojnie.
— A bijcież tę juchę, Szmulu — krzyknęły chórem baby, pragnące jak najprędzej usłyszeć psa, skomlącego z bólu.
Szynkarz rad, że tanim kosztem jest bohaterem, mszczącym się za krzywdy ludzkości, rzeźwo poskoczył i począł psa żgać ożogiem. Czy Kwiatek miał w sobie poczucie sprawiedliwości, to jest świadomość swej niewinności, czy go tylko drażniło to, że mu natrętnie zakłócają spoczynek, dosyć, iż stracił cierpliwość, wyskoczył zły zpod ławy, pochwycił Szmula zębami za chałat i urwał całą połę, poczem wyniósł się z izby. Krzyk zgorszenia i oburzenia wydały baby, a przerażony żyd zzieleniał i ożóg z rąk wypuścił. Ale przyszedł do siebie, bo psa już w izbie nie było. Z tego powodu wylęgło się w duszy Szmula postanowienie zemsty; i Kwiatek, wydany na pastwę chłopstwu, byłby niezawodnie zginął pod ciosami kijów, kamieni, cepów, gdyby w duszy żyda nad namiętnością zemsty nie górowało jeszcze silniejsze uczucie — chciwość zysku.