kiem niezadowolenia przebiegły izbę jak szalone, uderzyły we drzwi, otwarły je z łoskotem i wypadły do sieni.
W tej chwili właśnie Sucharowa nalała miseczkę mleka i postawiła ją w pobliżu łóżka, nawołując: „kici, kici, kici!“ Kocica przybiegła, zaczęła pożywać śniadanie: jadła delikatnie, jakby lizała tylko mleko po wierzchu. Pies nie mógł się oprzeć pokusie, i gdy baba weszła na chwilę do komory, wyskoczył z pod łóżka, w trzech łykach wypróżnił miseczkę, poczem wrócił na swoje stanowisko.
I w taki mniej więcej sposób przechodziło mu życie w domu Suchara. Ale miewał on też nieraz bardzo wielkie przejścia.
Widywał bardzo często, że kotka całemi godzinami wysypia się na łóżku gospodyni. To też, gdy mu się jednego razu udało wejść do izby chyłkiem i nieobaczkiem, wskoczył na łóżko, zakopał się głęboko w pierzynie i zasnął. Marzył bardzo przyjemnie. Śniło mu się, że jest w puszczy; jakieś osobliwe zwierzęta, z rogami i bez rogów, przebiegały mu drogę, a za każdem z nich miał ogromną pokusę gonić. Wzrok, słuch i węch niewoliły go do tej pogoni. Uległ pokusie, popędził za jednem z tych zwierząt. Stracił je wkrótce z oczu, nosem jednakże czuł tak wyraźnie tropy ściganej zwierzyny, jak gdyby ją miał
Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/133
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.