Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/079

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

On chce pewnie zaprowadzać oszczędności, poobcinać pensje nauczycielom i mnie wystawia na sztych, jako swoje narzędzie.
Niepodobała się też profesorowi obojętność przełożonego, dotycząca wieczornego zebrania, żachnął się przeto, wołając:
— Ależ do Przytyckiego koniecznie iść trzeba! Obraziłby się za takie lekceważenie!
— Możemy iść, nic nie szkodzi; powtarzam tylko, iż wobec postanowienia, które ostatecznie powziąłem, dzisiejsze zebranie mniej dla mnie waży. Dodam nawet, że co my tu we dwóch uchwalimy, o tem nie należy u Przytyckiego wspominać.
W odpowiedzi na to profesor założył ręce na piersiach, a stojąc naprost Dryblaskiego w wypłowiałym szlafroku i przydeptanych pantoflach, wpatrywał się bacznie w rysy twarzy przełożonego, jak gdyby chciał z nich wyczytać, o jakiem to mianowicie postanowieniu jest mowa. Bo gdyby przypadkiem chodziło o zmniejszenie wynagrodzenia za nauczanie, to on pierwszy będzie energicznie protestował. „O, Dryblasio gotów i to zrobić, że opłatę od uczniów podwyższy, a nauczycielom płacę obniży!“...
Jednakże pan przełożony niebardzo się coś kwapił z wyjawieniem swego postanowienia. Zachodził z daleka, perorował obszernie o wza-