Strona:Wywczasy młynowskie.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

doświadczyć silniejszych wzruszeń: zaostrza to apetyt. Ale — po obiedzie, niech Bóg broni!
Tegoż samego dnia wieczorem Dryblaski przyzwał do siebie Szczypawkę, dozorcę wychowawczego, i, zamknąwszy się z nim w swoim gabinecie, w te słowa przemawiał:
— Polecisz pan piekarzowi, ażeby na jutro upiekł bułki dla uczniów większe: każda ma ważyć o dwa łuty więcej. Tylko proszę dobrze pamiętać!... Bo znowu przeinaczą moje polecenia, a ja potem krzyż pański dźwigam. Jutro na obiad do stołu pensjonarskiego zapraszam lekarza, nauczycieli i kilku ojców naszych uczniów; więc, mój panie, żeby tam z masłem nie było tego, co zwykle! Chodzi tu o opinję, o byt zakładu pożytecznego!... Ale, ale — trzeba koniecznie zmienić szklanki do mleka! Średnica ta sama, tylko — wyższe...
Kiedy Szczypawka odszedł, przełożony puścił wodze swoim myślom:
— Bardzom ciekawy, który z utrzymujących pensjonaty sztukę mi tę urządził? Konkurencja!... Ha, wyzwali mię do walki, przeto walczyć muszę i muszę ogół przekonać, że jestem wychowawcą, szeroko, rozumnie pojmującym swoje zadanie! Inaczej, gotowi mię zgubić...