Gdzie luby pokój, gdzie zdrój Hippokreny
Czyste w szkłach jasnych prowadzi szemranie,
Gdzie sen pracowne ucisza Kameny
I niewidome kładzie pęta na nie,
Co tu porabiasz, wodzu, w obcéj stronie?
Nie chodzi bitny Mars po Helikonie.
Smętnemi jodły ponure Bałchany
I wiecznym śniegiem zgięty grzbiet Rodopy,
Toć jest przybytek jego ukochany,
Tam ubroczone krwią utłacza stopy.
Nie jedną wszystkim jest natura matką:
Tym się bić dała, innym pisać gładko.
Lecz na cię twarzą wejrzawszy łaskawą,
Mężny Hetmanie i wymowny[1] razem,
Obojéj sławy pierwsze dała prawo,
Wymową serca, wojska tłuc żelazem.
Któż, jak Branicki, tak się dobrze nadał,
By dzielnie piórem i orężem władał?
Świadkiem ci wiernym odgłos ścian senatu,
Brzmiących słusznemi wieczyście pochwały.
Gdyś mocny filar praw i majestatu,
Winien mu szczęście i wzrost okazały,
Pokazał jawnie przed krajem i panem,
Że serce czyni i rozum hetmanem.
Mistrzyni Pallas wojen i wymowy
W jednéj oboje w wodzach chce miéć sferze.
Cóż silna ręka dokaże bez głowy?
Język zagrzewa, stal krzepi żołnierze.
Bił Gallów Cezar, Niemców w stryczki łowił,
Bo równie mężnie i bił się i mówił.
- ↑ Wzmianka tu o mowie, na sejmie delegacyjnym mianéj.