Strona:Wybór poezyj- z dołączeniem kilku pism prozą oraz listów.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bo czegóż w ukochanéj twojéj brak Helinie?
Czy w niéj nie świetna z obu krew rodziców płynie?
Czy nie równe krwi zacnéj w lat kwitnących stanie
Pod mądrym ciotki okiem wzięła wychowanie?

Czyli jéj na urodzie i na wdziękach zbywa,
Które nań hojną ręką natura szczęśliwa,
Wziąwszy za pierwszy model samę piękność, wlała,
Zdobiąc ją przymiotami i duszy i ciała?

Masz w niéj wszytko: masz umysł szczery i życzliwy,
Obyczaje szlachetne, dowcip ojca żywy;
A jakoś sam ze wszelkiéj godzien pochwał miary,
Tak-eś dobrał pomyślnie godnéj siebie pary.

Lecz ja nie jestem z liczby rymobajów owych,
Co płoche czynią wróżki z oblubieńców nowych,
Anim się uczył z Orłów i Lilii jeszcze
Pochlebnym wiązać piórem prognostyki wieszcze.

To wiem, że równość natur, równość urodzenia,
Nie ślepa bez rozmysłu chęć do ożenienia,
Lecz baczna i stwierdzona rodzicielską wolą,
Niesie błogosławieństwo boskie z dobrą dolą.

Wszytko to widzę w obu: równe obu zdanie,
Równa zacność, równy wiek i równe kochanie,
Równy rozum i statek; zdarz to tylko, Boże,
By tak zgodne do zgonu życia było łoże!

Małoż ma świat przykładów, jak srogie odmiany
Często na niebie sprawił wicher nieprzejrzany
I jaśniuchny raneczek (a któżby się spodział?)
W same światka pierwiastki chmurnym płaszczem odział.

Jak często, choć się bujnym wzrostem zielenieje,
Tucząc wdzięczne troskliwych oraczów nadzieje,
W trawce kłosek usycha, a co miał dać słodki
Owoc, rodzi łan panu kąkol i paprotki.

Ledwo często rok jeden wartkim kołem minie,
Alić owe niedawno prześliczne boginie
Pierwszy tracą szacunek; drugiby rad, żeby
Ujrzał je rychło miedzy gwiaździstemi nieby.