Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA SIÓDMA.
(Przed chatą Piastową.)
(Św. Metody, Dyakon i Piast stoją pod lipą; na przyzbie siedzi Stary Kmieć i kilku kmieci, we drzwiach stoi Rzepicha.)

PIAST   (do św. Metodego).
Ja wierny ludziom, a ty chcesz, by stary
Piast swoim bogom nie dochował wiary?
Widzą ci możni, jak miło mi z wami!
Odkąd wy u mnie, przybyło nad drzwiami
Jaskółczych gniazdek moc, a temu drzewu
Ptactwa, że całe trzęsie się od śpiewu.
Kocham was, gośćcie jak wam się podoba.
Mnie się wydaje, że wy moi oba.
Gdyby Ziemowit był, miałbym trzech synów:
Mój pierworodny do rycerskich czynów,
A was serdecznych obu do pociechy.
Ale mi nie mów, nie goń mi z pod strzechy
Bogów, których mi ojce zostawili.
Myśmy ze sobą tyle lat przeżyli,
Tyle lat, że się nigdy nie rozstaniem.
Ś. METODY.   Nigdy? — O Piaście, twojem miłowaniem,
Twem sercem ty się już rozstałeś z niemi.
PIAST.   O, nie — nie! (Pochyla głowę).
KMIEĆ.   (na przyzbie do Starego Kmiecia).
Ojcze, z której oni ziemi?
STARY KMIEĆ.   Jeżeli z ziemi, bogi o tem wiedzą.
KMIEĆ.   Spytajcie, ojcze, oni wam powiedzą;
Słyszałem, że w noc blask nad nimi świeci
STARY KMIEĆ.   Dosyć ci tego, że miłują kmieci,
Reszty nie pytaj,
Ś. METODY   (do Piasta). Piaście, skłoń się Bogu!
PIAST   (wznosząc ręce).
Sława im!