Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mamże ci mówić, jak cię naród czeka?
Mamże cię błagać moich krwią i łzami?
W ogniach mi dawno z łez oschła powieka,
Krwi nie wysłowię spiekłemi ustami.
Patrz, królu: w każdem tchnieniu mego łona
Czuć, że tam naród mordowany kona!
(Popiel zakrywa twarz).
Ty płaczesz? Królu, tam u nas kamienie
Płaczą... O królu, ty mnie łez nie dawaj!
Jam tu do ciebie przyszedł po zbawienie,
Po miecz twój, wrogom straszny... Orle wstawaj!
POPIEL.  Wstanę ja, ptaku mój! Ja wam mścicielem!
Przez wszystkie bogi klnę się, że niedługo
Ślady za sobą trupami uścielem
Aż poza Łabę, tam, za rzekę drugą!
Do Niemiecczyzny zaniesiem pożogi
I mord, a takie zatyczymy drogi
Kościotrupami Niemcom, że po wieki
Lękać się będą brzegów waszej rzeki.
ŻÓRAW.  Niechże cię, królu, błogosławią nieba!
POPIEL.  Ale mi ludzi do tego potrzeba
Posłusznych, jako żelazo młotowi.
Postaw mi takich, co będą gotowi
Umrzeć, gdy skinę, a wstać, gdy rozkażę!
Niech mi przysięgną na bogów ołtarze,
Że będą ślepym piorunem mej woli!
MIROSZ  (do Szczerba).
Nie znajdzie takich. Chyba ród sokoli
Zapomniał w biedzie górą skrzydła nosić.
ŻÓRAW.  Królu, jam tułacz, łaski przyszedł prosić,
Więc mi ją przyjąć taką, jaką dajesz.
A ludzi, jeśli z tem na mnie się zdajesz,
Ja ci dostawię takich.
POPIEL.  Takich ludzi?
ŻÓRAW.  A znasz ty tę moc, którą rozpacz budzi?
A wiesz ty, co pierś, której wszystko jedno
Żyć lub w mogiłę położyć się biedną?