Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ja, która z ojca od kmieci pochodzę.
Ja ich nadzieją, ja dolę im słodzę —
A wiesz co będzie, gdy ja zawrę oczy?
Krew tu się wasza strumieniem potoczy,
A gdzie kmieć zemstą i bronią zaświeci,
Tam gród i puklerz wasz w proch się rozleci.
(Chwila milczenia.)
ADELA   (do króla.)
Gołębiu, matka odpowiedzi czeka.
POPIEL   (do Bożenny.)
Zrobię mir kmieciom.
BOŻENNA.   Niech się nie odwleka
Ten mir, Popielu; szanuj zwyczaj stary!
ADELA.   Zły z was gospodarz; wszędzie próżne czary.
(Ciszej do Popiela.)
Mężnie, Popielu! To już wnet się stanie.
POPIEL.   O, mów, mnie trzyma twoje szczebiotanie.
(Nalewają czary.)
WŁADYSŁAW   (podnosząc czarę.)
Dobrze bogowie o tym synu radzą,
Któremu, królu, taką matkę dadzą,
Jak twoja matka. Jak orlica biała
Pilnuje gniazda, które ukochała;
Żyjcie nam długo, matko Popielowa!
(Wypija czarę, nagle chwyta się za piersi i pada.)
Umieram! — W ogniu moja pierś i głowa. (Kona.)

(Wszyscy wstają i patrzą na Popiela, który z złożonemi rękami pogląda na umarłego.)

BOŻENNA.   Przez bogi! Co to?
POPIEL   (nieprzytomnie.) Tak! to jedno, żono,
Czy wejdzie szabla, czy trucizna w łono.
To wszystko jedno i lepsze od wojny —
Patrz, jaki starca objął sen spokojny!
BOŻENNA.   Zbrodnia!