Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

WŁADYSŁAW   (podnosząc czarę.)
Niechże wam rośnie zdrowo, niech się wsławi,
Niech znów po sobie Lecha pozostawi;
Imię to z szczęściem chodzi u nas w parze.
ADELA   (podnosząc czarę.)
Po uczcie syna mego wam pokażę,
Teraz dziękuję.
KSIĄŻĘTA   (podnosząc czary.) Na szczęście dziecinie!
POPIEL   (do Adeli ze zgrozą.)
Patrzaj! wypili, i żaden nie ginie.
ADELA.   Tchórzu — pij!
POPIEL.   Oni dziecko jadem czcili.
Nie mogę!
ADELA.   To cóż? Tem ci nie zabili
Dzieciny; pij!
POPIEL   (patrzy po stryjach, podnosi czarę, potem ciska ją o ziemię i porywa miecz.)
Nie!
BOŻENNA   (wstając.) Miecz? cóż ci się stało?
POPIEL   (chowając miecz.)
O, nic już, matko. Mnie się przesłyszało,
Że rogi dzwonią.
BOŻENNA.   Cóż cię róg przeraża?
POPIEL.   Co? Kmieć mi, matko, buntami zagraża,
Więc postawiłem strażników na wieży.
BOŻENNA.   Oddaj ty kmieciom, co im przynależy,
A kmieć obejmie straż nad twoją głową
I w każdą, synu, godzinę gromową,
Będziesz miał z niego i broń i puklerze
Myślisz, że długo potrwają te wieże
Pod siekierami, jeśli kmieć powstanie?
Cierpliwie znoszą kmiecie uciskanie,
Bo spodziewają się, że ja ci, synu,
W sercu rozniecę znowu miłość gminu,