Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA DZIESIĄTA.
(Ci sami; Szczerb, Ziemowit, później Żóraw, Zaodrzanie i Rycerze.)

POPIEL  (postrzegając Szczerba).
Ha, ty w krwi?!
SZCZERB   Królu, wkrótce do widzenia!
Ja z ręki wroga — a ty od płomienia
Zbrodni twych zginiesz — ty i twa rodzina!
Już krew Mirosza w górze cię przeklina,
Lecz wnet narodu krew przeklnie twą głowę...
POPIEL.   Ty klniesz mi, a tam niebo lazurowe
Słońce ma dla mnie i mieć będzie zorze.
Skonaj! To lepiej, bo ja byłbym może
I twą krew przelał!
Św. METODY.   Twardy poganinie,
Patrz, jak ty smucisz go w śmierci godzinie!

(do Szczerba)

O starcze, weź mój krzyż! Kto z krzyżem kona,
Temu Bóg niebo otwiera.

(Szczerb wyciąga rękę do św. Metodego, św. Metody przykłada mu do piersi krzyż; Szczerb kona.)

Św. METODY   (patrząc w niebo). Zbawiona
Dusza tam przed swym Zbawicielem stoi.
Pójdźmy umarłych grzebać, bracia moi!

(Po tych słowach św. Metody, Dyakon i Ziemowit wynoszą Szczerba.)

OKRZYK   ZA SCENĄ.
Chwała królowi!
JAROSZ.   Tu król, tu nasz miły!
KRAKSA.   Niech się tak wszystkim otworzą mogiły,
Którzy stawiają woli twojej opór!