Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Weź mój! Rycerzem jesteś, Ziemowicie!
Swiergoń, daj inną szablę!

(Do Mirosza.)

A co, stary?
Jeszcze u ciebie stryje warci wiary?
Jeszcze ich czekasz?
MIROSZ.  Osądzim ich wiecem.
POPIEL.  Ha, wojewodo mój ze sercem kmiecem,
I tobie jeszcze wiec marzy się w głowie?
Ja wiec! (trąbka) Cyt, trąbka! Kto idzie?
ZIEMOWIT.  Stryjowie!

SCENA SIÓDMA.
Ci sami; wchodzą Jaksa, Ziemomysł i Wiesław,

POPIEL  (do siebie). Idą, i zły duch ku mnie ich prowadzi,
Czemuż mi serce odejść teraz radzi?
Trup z nich wyziera... (cofa się.)
JAKSA.  Witaj nam, Popielu!

(Popiel zatrzymuje się i pogląda milcząc.)

JAKSA.  Słyszelim, jużeś na nieprzyjacielu
Klęsk zaodrzańskich odemścił połowę.
Tyś dzisiaj orłem, a my twoją głowę
Dziecięcą strzygli.
POPIEL  (do siebie). Ha, w czas przypomina!
ZIEMOMYSŁ.   Lecz czemuż boje król bez nas poczyna?
Pół dnia spóźnilim.
POPIEL  (z szyderstwem). O, a w tej połowie,
Prawda? mógł zagrząść cios w Popiela głowie.
Co? zgadłem? Widać każdemu z was w twarzy,
Że bystro takie wynikłości waży.
Mógł Popiel — ha, tak, ten dumny, zuchwały,
Stojący nakształt granitowej skały
Śród waszych knowań, ten wilk na lękliwych,