Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

BOŻENNA.   Nieście zwłoki syna.
O! biada matce, która tak przeklina,
I dzieciom biada, jeśli matkę zmuszą
Do przekinania.
GNIEWOSZ,   Pokój z jego duszą!

(Rycerze wynoszą Popiela, za nimi idą: Bożenna i Gniewosz.)
SCENA SIÓDMA.
(Błoń).
(Kraska i Jarosz spotykają się.)

KRASKA.   Książę Jaroszu, wy tu?
JAROSZ.   Precz z tem mianem!
KRASKA.   Więc już nie chcecie być udzielnym panem?
JAROSZ.   Podobnoś i wy tak nim być nie chcecie.
KRASKA.   Niema co mówić, dzielnie walczą kmiecie;
A ten Ziemowit, to djabeł wcielony.
JAROSZ.   Kędy wam droga? Ja szukam tu Brony.
Ten starzec teraz, słyszę, wiele może.
KRASKA.   Daj pokój, Brona w Piastowej komorze
Radzi o kmiecych sprawach i o wiecach.
Za ich to sprawą na naszych się plecach
Ziemowitowe miecze poszczerbiły.
JAROSZ.   Spróbujmyż boju razem, bracie miły!
KRASKA.   I to już na nic. Kto potrzyma z nami?
Bogi szaleją same za kmieciami
I szczęście w gardło pchają im; tak bracie.
Co nie z Zbigniewem, to przy kmiecej chacie,
Ja do Zbigniewa idę.
JAROSZ.   I ja z wami.
KRASKA.   Oto i Zbigniew.

(Zbigniew wchodzi).